poniedziałek, 12 października 2009

Deprecjacja Boga


Myśleliście, że - Na początku Bóg stworzył...!?

Ha! Też tak myślałem. Okazuje się, że wcale nie. Oto wczoraj znalazłem pewnego newsa:
Wyobrażenie Boga jako Stwórcy jest błędne - twierdzi czołowy naukowiec akademicki, która uważa, że Biblia od tysiącleci była źle tłumaczona.
Profesor Ellen van Wolde, uznana naukowiec i specjalistka od Starego Testamentu, uważa, że pierwsze zdanie w Księdze Rodzaju: "na początku Bóg stworzył Niebo i Ziemię" nie jest dokładnym tłumaczeniem z hebrajskiego. (...)


(...) Według jej analizy, hebrajskie słowo "bara" użyte na początku Księgi Rodzaju nie znaczy "stworzyć", ale "przestrzenne rozdzielenie". W takim wypadku pierwsze zdanie księgi należałoby odczytać w ten sposób: "na początku Bóg rozdzielił Niebo i Ziemię".
No dobra, na czym polega problem - przecież żydzi od tysięcy lat czytają te teksty, więc chyba wiedzą co tam jest napisane - wystarczy ich zapytać :)
No właśnie nie do końca.
Otóż język hebrajski zapisany jest jednym z najwcześniejszych alfabetów. Wywodzi się bezpośrednio z alfabetu aramejskiego. Pośrednio zaś z alfabetu fenickiego i nawet hieroglifów egipskich (zapis afiksów - prawdopodobnie ewoluował do alfabetu protosynajskiego). Alfabet jest najdoskonalszym (jak do tej pory) opracowanym przez człowieka systemem zapisu informacji. Współczesne alfabety łacińskie (czyli np. taki jakim my się posługujemy) zawierają samogłoski i spółgłoski pozwalające na zapis dowolnego zwrotu w dowolnym języku. Niestety - wczesne alfabety nie pozwalały na zapis samogłosek, zrozumienie przeczytanego zdania wymaga znajomości słownictwa. Czyli np. zapis nazwy Boga w języku hebrajskim to JHWH. Jeżeli więc nie wiesz, że słowo to należy przeczytać jako JAHWE, możesz nigdy nie wpaść na poprawną tego słowa wymowę - stąd np. tłumaczenie JEHOWA.
No dobrze - ale dlaczego nie można zapytać żydów?
Ano dlatego, że tak naprawdę to żydzi sami nie wiedzą czy czytają te teksty poprawnie.
Brzmi to nieprawdopodobnie, ale tak jest w rzeczywistości.
Język hebrajski nigdy nie był specjalnie popularny - żydzi chętniej posługiwali się innymi językami jak aramejski czy Jidysz, ladino - dżudezmo (sefardyjczycy) bądź arabskim. Służył głównie do zapisu tekstów religijnych. Z czasem stosowała go jedynie niewielka grupa wtajemniczonych, aż w końcu umiejętność jego odczytywania po prostu zaniknęła. (Co ciekawe - żydzi z ogromną starannością przepisywali zwoje tory, dbając o to, aby nie zmienic w nim ani litery - jedna błędnie wpisana litera dyskwalifikuje cały zwój.) Dopiero pod koniec XIX wieku dzięki Eliezera ben Jehudy powstała nowoczesna wersja języka hebrajskiego.
Żydzi oczywiście nie przyznają się do tego, że wcale nie są pewni czy ich wymowa jest właściwa.
Stąd właśnie spekulacje - takie jak prof. Ellen van Wolde.

Pojawia się kilka pytań - po pierwsze - co to zmienia?
Dajmy na to, okazuje się, że Bóg nie stworzył świata. Czy przez to okazuje się słabełuszem i nie jest wart oddawania czci? Hmm, no nie wiem. Przecież dokonał później tak wiele cudów...
Powiem Wam kto dziś jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie - Erich von Daniken...
Bo jeżeli Bóg nie stworzył świata, to nagle okazuje się, że idea "zielonych ludzików", którzy przylecieli na Ziemię i nas "ucywilizowali" zaczyna być zaskakująco prawdziwa - no ok. może przynajmniej nie jest mniej realna niż np. idea stowrzenia świata.

Po drugie - czym właściwie jest tora (biblia). Podaniem, wielkokrotnie opowiadanym, częściowo zmienianym opisem czegoś - czego dawniej ludzie nie mogli zrozumiec? A może - jak twierdzi mój kolega - bezpośrednim zapisem (i opisem bez przekłamań) relacji - Bóg-człowiek??

Zastanawia mnie jak to "ciekawe odkrycie" wpłynie na historię świata. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek szczerze przejął się tą teorią. Pewnie zginie jak wiele innych sensacyjnych - podobnych do tej - teorii. Bo jakie właściwie ma to znaczenie, dla kogoś kto idzie do kościoła albo synagogi i słucha co mu tam mówią, niewiele zastanawiając się nad sensem tego co słyszy...

Poniżej link z pełną treścią cytowanego newsa: ONET.PL

1 komentarz:

  1. Ciekawe spostrzeżenie.
    Kiedyś interesowałem się tego typu teoriami - krew Chrystusa jako św. Graal, interwencjonizm, uprowadzenia cielaków z pola... W pewnym momencie zrozumiałem jednak, że każda z nich opiera się na tak kruchych podstawach, że jest to wprost śmieszne kłamstwo. Jak np. grób Chrystusa - z filmu Camerona. Najpierw wysówa się jedną, bardzo chwiejną teorię, następnie na tej teorii buduje się kolejną i kolejną. W końcu teorię z początku przyjmuje się jako pewnik i w ten sposób broni całej konstrukcji... Ale jak powiedział klasyk - to kłamstwo nie ma nóg - to jakaś beznoga jaszczurka. Dywagacje na temat tego czy Bóg stworzył świat czy go nie stworzył na podstawie jakiejś książki to jak wróżenie z fusów.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń