środa, 23 grudnia 2009

Kultury kurw...

Poprzedni Zarząd TVP postanowił obciąć budżet na 2010 rok dla TVP Kultura.
Z planowanych 20 mln zł pozostało ok. 5 mln. To w rzeczywistości bardzo niewiele. Pracownicy TVP Kultura obawiają się, że pieniędzy starczy jedynie na emisję materiałów archiwalnych. Postanowiono już, że wstrzymane zostaną prace nad wszelkimi nowymi programami. Telewizja nie będzie miała również pieniędzy na kupno materiałów od innych producentów - czyli żadnych nowych filmów, żadnych relacji z wystaw czy festiwali. Nawet programy informacyjne staną się zbyt wielkim obciążeniem i prawdopodobnie zostaną skasowane.

I co mnie wkurza? Przecież powinienem się przyzwyczaić, że szeroko pojęta sztuka, czy kultura w tym kraju są równie szeroko niszczone. Szczerze mówiąc - z ręką na sercu - mogłem spodziewać się tego, że jedyny kanał o takiej tematyce w tym kraju zostanie tak niecnie zgnieciony! Nikomu przecież do głowy nie przyjdzie, żeby obciąć kasę choćby TVP1, bo telewizja musi realizować swoją MISJĘ i produkować kolejne odcinki banalnych i oderwanych od rzeczywistości telenowel! Trzeba przecież napchać sobie kabzę kapuchą z reklam - a przy oglądalności takiej jaką ma pan Sztrasburger reklamy muszą być droższe niż przed emisją relacji z Warszawskiej Jesieni... Kto właściwie o 2.oo w nocy ogląda filmy Wernera Herzoga? Pedał pewnie jakiś, albo kompletny świr!! Zapewne takim tokiem rozumowania kierował się zarząd "Przedsiębiorstwa TVP", skoro doszedł do wniosku (on doszedł - kurcze - ludzie z zarządu doszli), że kultury w Polsce jest wystarczająco i nie trzeba w nią inwestować.

Mam nadzieję, że nowi ludzie w TVP zmienią jednak zdanie. Aby im w tym pomóc powstała specjalna petycja, którą znajdziecie pod tym adresem:

www.petycje.pl/petycja/4731/ratujmy_program_tvp_kultura!.html

Zachęcam do podpisania jej. Boję się, że jeżeli nic nie zrobimy to już na zawsze pożegnamy się z tym cennym kanałem telewizyjnym.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Cenzurowanie po katolicku

Od kilku dni w TV wyświetlana jest nowa reklama Hoop Coli.

Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, pomyślałem że to jakiś kiepski dowcip.
Kiedy jednak przerzucając kanały zauważyłem ją po raz któryś tam, postanowiłem sprawdzić w internecie o co właściwie chodzi...

A o co chodzi?
Reklama ta wyświatlana jest we wszystkich stacjach bez głosu, mimo że postacie na ekranie ewidentnie śpiewają. Pojawiają się na nim jedynie słowa tej piosenki i informacja, że reklama została ocenzurowana.

No dobra, słowa wyświetlane w postaci napisów jak przy karaoke sugerują, że jest to zmieniona kolęda... Ale przecież to bzdura - pomyślałem, niemożliwe, cenzura z tak błahego powodu??

Okazuje się, że właśnie tak. I spadłem z krzesła... Po raz kolejny jeden z drugim, za przeproszeniem - katolem - stwierdził, że obraża to jego uczucia??!! Rany, ludzie! Jest XXI wiek, Czy my naprawdę nie mamy większych problemów? Czy wszystko co w jakikolwiek sposób dotyka tematyki katolickiej (celowo nie napisałem chrześcijańskiej) musi być tematem tabu? To po prostu retoryka godna wieków średnich. Kiedy wszelkie dyskusje dotyczące Boga, religi czy nawet pojmowania świata były zakazane. Ręce opadają.

Poniżej - reklama w wersji ocenzurowanej - emitowana w TV
i reklama w wersji oryginalnej, to obejrzenia tylko w internecie.



Orginał:


Ewentualnie rozwiązanie łamigłówki jest inne - sama Hoop Cola stwierdziła, że ocenzuruje swoją reklamę i wykona wirala, który spowoduje wzmożone zainteresowanie produktem.
Jestem bardzo ciekaw jak było naprawdę. Jeżeli ktoś wie - proszę o info :)

środa, 16 grudnia 2009

Kasztan kiedy kwitnie, lub owoc otwiera...

Kilka dni temu moja koleżanka brała ślub.

Czekała na niego wiele lat...

Jako bardzo młoda dziewczyna związała się z facetem, który podobnie jak ja jest alkoholikiem. Traktował ją fatalnie, nigdy nie poddał się terapii, nigdy nie przestał pić.
Urodziła mu dwójkę dzieci i zdarzało się, że razem z tym dziećmi musiała spieprzać przed nim z domu... Zdecydowała się na odejście. Przez jakiś czas była samotna, później poznała jego... Zostali ze sobą. Mają kolejną wspaniałą córkę. Pobrali się w sobotę...

A dziś ja wyprowadzam się z domu. Za jakiś czas odbędzie się mój rozwód. Płacę, za życie które prowadziłem. Z całej tej historii jest morał taki - zawsze możesz poznać drugą część opowieści, ja dziś wiem co może czuć facet, który zostaje sam.

Jedno co przychodzi mi dziś do głowy to ta piosenka: Marek Grechuta - Gdziekolwiek

piątek, 11 grudnia 2009

Bardzo kreatywne reklamy

Zapraszam do odwiedzenia poniższego linku.
Na stronie zaprezentowano 60 bardzo kreatywnych reklam.

www.onextrapixel.com

niedziela, 6 grudnia 2009

Znacie Dead Can Dance? No to posłuchajcie...

Wiem, że ten blog zaczyna przypominać Blubry Starego Marycha a nie Ciętą ripostę wujka Czesia, ale cóż - w końcu należy do mnie, więc sorry :)

Przed chwilą napisałem komentarz na blogu mojej koleżanki. Opisałem w nim fragment filmu Baraka - z 1992, autorstwa Rona Ficke. To fenomenalne... zjawisko. Jasne, został utrwalony na taśmie filmowej, ale czy to naprawdę film?

Kurcze, oglądałem go wiele, wiele, wiele razy!! Czasami w całości, czasami tylko fragmenty. Jest niezwykły. Jak go opisać, jeżeli ktoś z Was go nigdy nie widział. Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia budzicie się i chcecie odbyć najwspanialszą w życiu podróż!! I to właśnie jest ten dzień - wszystko jest idealne, światło, powietrze, wasz nastrój... Po prostu chcecie wstać z łóżka, założyć sandały - na zewnątrz jest przecież ciepło i wspaniale... I w ciągu jednego dnia, przemierzyć CAŁY ŚWIAT!!!

Autor, Ron Ficke, tak zrobił!! Nie, oczywiście nie udało mu się w ciągu jednego dnia. Film swój kręcił w ciągu kilku lat w wielu miejscach naszej planety. Wszędzie w podróż zabierał swoją (UWAGA - WIELKĄ!!!) 70 mm kamerę!!! Ktoś kto nigdy nie widział tego sprzętu - jest to naprawdę kawał blachy! To poważna kamera, którą autor co chwila przyczepiał, a to do łodzi, a to do balonu czy samolotu.

A jaki jest efekt?

Czy ktoś z Was jeszcze wierzy w bajki? Czy pozwalacie sobie na zamykanie oczu patrząc w słońce? Czy jeżeli jesteście w restauracji, zadajecie sobie pytanie co właśnie dzieje się w kuchni? Albo kiedy jedziecie autobusem myślicie o troskach kierowcy?
Jeżeli kiedykolwiek odpowiedzieliście - tak, na któreś z tych pytań, lub zadajecie własne - zapraszam do przygody!!!

Nie potrafię uwierzyć w to, że ten film jest zupełnie właściwie nieznazny. Leży na półkach w wypożyczalniach, potrącany przez ludzi, którzy zabierają z niej 2012 :(

Wiem, powinienem pokazać trailer. Ale co mi tam. Pokażę środek - najpiękniejszy.

To autentyczny fragment filmu - muzyka nagrana przez Dead Can Dance - Host of Seraphin...



A swoją drogą - czy widzieliście kiedyś odważniejszego chłopca, niż ten w - 3:27? Zobaczcie, co zrobił kiedy zobaczył kamerę :) Albo szczęśliwszą rodzinę niż ta w - 4:18?

I czy ktoś powie mi, że Ci z 2:30 w tym konkretnym momencie nie są piękni, wspaniali i ...
No cóż...

szczęśliwi?

BEST JET FIGHTER VIDEO

Dziś coś lekkiego...

Bardzo zgrabnie zrobiony film, promujący :)


zwróćcie proszę uwagę na 2:30 :) Widać, że piloci mają z tego dużą frajdę ;)

czwartek, 3 grudnia 2009

Leon...

Od trzech tygodni zabieram się za napisanie postu o A/H1N1. Śledzę ten temat i co chwila zmieniam zdanie.

Oto, dlaczego – w historii ludzkości na grypę zmarło NAJWIĘCEJ ludzi! Statystyki pod tym względem są bezwzględne – każdego roku choruje od 500 mln! nawet do 1,5 mld!!!!!!
Na grypę KAŻDEGO roku umiera od 500 tys. nawet do 1.5 mln!!!!!!!
Nie na A/H1N1, na zwykłą – taką która dopada każdego z nas...! Ale zaraz! Tak się składa, że to wcale nie jest za każdym razem od miliona lat ta sama grypa – ten cholerny wirus ma największe chyba znane nam możliwości mutowania. Tym samym, za każdym razem dopada nas jakiś inny szczep + wszystkie poprzednie. Nie mamy szans???

Mamy – zawsze mieliśmy. Nie jestem lekarzem, ale jakoś wszyscy nie umarliśmy, tak? Jednak co jakiś czas, zdarza się coś niezwykłego – jakby przesilenie... Podobno tzw. hiszpanka była właśnie (PRAWDZIWĄ) pandemią grypy – wybuchła w latach 1918-1919. (BTW: Bardzo dziękuję Maciek za ten trop :) I w ciągu tego roku pochłonęła – uwaga – od 50 do 100 mln ludzi!! dlaczego taka rozbieżność? Dla tych, którzy są słabi z historii. Właśnie skończyła się I Wojna Światowa. Tak naprawdę, nikt do końca nie policzył jeszcze zabitych, a pojawiło się to paskudztwo. Były spekulacje – że niby wirus ten powstał w niemieckich (lub francuskich) laboratoriach i rozprzestrzeniał się na cały świat, ponieważ okazał się bardziej śmiercionośny i nieporównywalnie bardziej ekspansywny niż projektowali to jego "ojcowie".
Nie będę wypowiadał się na temat teorii spiskowych. Nie moja działka. Moje zainteresowanie jednak spowodowała informacja, którą znalazłem tylko i wyłącznie w Wikipedii.
Otóż –
cytuję:

"(..)Pandemia grypy w latach 1918-1919 (hiszpanka) – pandemia, która miała miejsce w latach 1918-1919, znana pod potoczną nazwą "hiszpanka" była pandemią wywołaną przez wyjątkowo groźną odmianę podtypu H1N1 wirusa A grypy.(...)"
Oto link do pełnego artykułu w Wikipedii

Nie jestem debilem, ale przyznam się, że dość ciężko przyszło mi połączenie tych dwóch faktów. Wydawało mi się, że to przypadek – jak to? czyli znamy ten wirus od prawie stu lat i co? Dlaczego nie było masowych szczepień?

Kilka dni temu pojawiły się w sieci informacje o tym, dlaczego firmą farmaceutycznym tak szybko udało się "skonstruować" szczepionkę na tego wirusa. Tym razem udało się to zrobić dosłownie w kilka dni po ogłoszeniu informacji o nowym wirusie grypy. Nie mam najmniejszego zamiaru wdawać się w dywagacje - czy aby przypadkiem ktoś... Ale jeżeli:
- Naukowcy od wielu lat wiedzą o tym wirusie, znają go, zbadali na lewo i prawo. I kiedy tylko się pojawił (naprawdę nie chcę wierzyć w to, że pojawił się celowo!!), Oni "objawili" nam na niego lekarstwo?

Dlatego w dzisiejszym poście napiszę o czymś zupełnie innym :)

Ostatnio pisałem o beznadziejnie głupim filmie 2012, który jak się okazało obdarzył frekwencją nie tylko kina ale i mojego skromnego bloga, za co serdecznie dziękuję :)

Chciałbym dziś kilka słów napisać o - Leonie zawodowcu.
Wg, mnie najlepszym filmie o miłości - Ever.

Co pociągającego jest w powolnym, chudym facecie, w starym płaszczu, w niemodnych skórzanych butach i z fantastycznym, skórzanym kuferkiem? Ja tam nie wiem...

A co pociągającego jest w młodziutkiej Natalie Portman?? Wszystko!!

Mam 31 lat, po raz kolejny stanąłem przed wyborem swojej życiowej drogi. W sobotni, a może niedzielny wieczór włączyłem po raz kolejny ten stary już, oklepany film i... wszystko zrozumiałem.

Każdy, mówię to z pełną świadomością tego co mówię. Każdy mężczyzna, chyba że jest... nie, zresztą nie. Każdy!! mężczyzna pragnie miłości. Żołnierz z "Dnia apokalipsy" (na marginesie uznany został za film stulecia), który wali do wietnamczyków, chce wrócić do domu i zapomnieć ten koszmar. Forest Gump, biegnie przez całą Amerykę, żeby bzyknąć Jane, Nawet Hancock jak się okazuje ma swoją ukochaną... Każdy ma! Nie wierzę, że jest ktoś, kto choć raz nie kochał.
Dlatego postać Leona Zawodowca jest dla mnie tak prawdziwa. Zimny, pusty na pierwszy rzut oka drań, w swoim komiksowym świecie panuje nad wszystkim. Nawet nie śpi - jak twierdzi, po prostu siedzi w fotelu z jednym okiem otwartym.
Kiedy w jego życiu pojawia się Matylda, nie wie maleństwo jeszcze jak podwójną rolę przyjdzie jej zagrać. Jest doskonale w takim wieku, kiedy dziecko staje się kobietą. I ona zaczyna sobie, nieświadomie, zdawać sobie z tego sprawę. Leon zaś - adoptując jedną, dostaje dwupak.

- Mała Natalie - Dziecie, którym Leon opiekuje się, kiedy ono potrzebuje pomocy, bezbronnie jak dziecko walczy o życie. Leon może zaopiekować się nią, poczuć jak jej ojciec. Zacząć uczyć życia, obarczać obowiązkami, które mają ją rozwijać, zabrania – np. "palić fajka przed sklepem"... Leon dostał na wychowanie córkę, mimo, że nie miał kobiety... Ale okazuje się, że...

- Mała Natalie - jest Natalie na tyle dużą, że zdaje sobie sprawę z tego, że facet opierdalający ją przed sklepem nie musi być jej ojcem, może być jej... facetem. Dlatego, jeszcze jako głupia smarkula zdradza portierowi kłamliwą prawdę o tym, że Leon nie jest jej prawdziwym ojcem. Zagalopowała się jednak w porywach swojego serca i powiedziała, że jsą kochankami... Ale z drugiej strony jest na tyle dojrzała, że bawi się Leonem, mówi mu o swojej miłości, marzy nawet o kontakcie fizycznym.
A sam Leon – no cóż, twardziel, który bez mrugnięcia okiem zabijał setki kilogramów złych ludzi, po dwóch jej słowach – kocham Cię – mięknie na korytarzu jak naleśnik. I wiecie co? To jest prawdziwe! Bo jak pisałem wcześniej, nie ma faceta, który nie padł by przed czymś takim na kolana.

Ten film kończy się tak jak powinien. Leon umarł. Musiał umrzeć, zapłacił, był mordezabójcą, ale myślę, że Leona w sercu będzie nosić do końca życia.

Nie wiem co napisać na koniec. Chciałbym w kilku słowach powiedzieć, że – kochajmy się jak Leon i Matylda. Ale serio, to nie do końca teraz w to wierzę, a po drugie – naprawdę mam nadzieję, że ten numer z wirusem H1N1, który 90 lat temu zabił od 50 do 100 mln ludzi, to jednak moja fantasmagoria.